W czasie majówki, od 1 do 4 maja 2025 roku, w częstochowskim domu pielgrzyma o symbolicznej nazwie „Przystanek wiara” spotkało się osiem małżeństw uczestniczących w warsztatach. Moderatorem był ks. Przemysław Wójcik, a konferencje i ćwiczenia praktyczne prowadzili Iwona i Zbigniew Bielowie z pomocą Marty i Jacka Wrocławskich. Uczestnicy pochodzili z trzech diecezji: radomskiej, lubelskiej i kieleckiej. Piękna słoneczna pogoda sprzyjała zabawom dzieci na powietrzu, a było ich czternaścioro. Opiekę nad nimi sprawowali: Sandra, Łucja i Tymek.
Zasadniczym elementem dialogu małżeńskiego jest przede wszystkim wzajemne poznanie się małżonków: swoich potrzeb, nadziei, oczekiwań, smutków czy cierpienia. Dialog ma prowadzić ku jedności serca, ducha i myśli. Temu ma służyć także wewnętrzne otwarcie się pary małżeńskiej na Bożą obecność, gdyż dialog musi odbywać się pod Bożym okiem i przy Bożej pomocy. To czas wspólnych odkryć Bożego planu dla swego małżeństwa i rodziny.
Kilkoro uczestników podzieliło się swoimi wrażeniami. Oto ich świadectwa:
„Poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli” (J 8, 32)
Jest to jeden z cytatów z Pisma Świętego który wybrzmiał na rekolekcjach warsztatu dialogu małżeńskiego, w których miałem przyjemność uczestniczyć wraz z moją małżonką Honoratą. Świadectwo z rekolekcji, którym pragnę się podzielić, będzie opierało się na moich refleksjach o mojej osobie, bo jedna z prawd jakie utkwiły mi w głowie, to ta aby zmiany na lepsze zaczynać właśnie od siebie.
Zaczynając godzinę świadectw Zbigniew, podkreślił to co padło z jego ust w czasie rekolekcji wielokrotnie, aby dzielić się tym co nas „tu” spotkało, co nas „tu” dotknęło, nie „kiedyś” nie w „czterdziestym piątym”. Ta krótka i z pozoru prosta zasada uświadomiła mi, że rozpamiętywanie „tego co kiedyś”, „inaczej się nie da”, „bo inni to mają tak” może być dla mnie swoistą kulą u nogi i hamulcem rozwoju osobistego i rozwoju naszego małżeństwa. Tylko patrzenie na siebie z dzisiejszej perspektywy i optymistyczne zerkanie w przyszłość jest swojego rodzaju budulcem, który umożliwi mi stawianie pewnych kroków naprzód, krocząc nie samemu a wraz z moją żoną.
Jednym z tematów warsztatów były emocje, które wraz ze współmałżonkiem mieliśmy omówić na jednym z dialogów na podstawie wydarzenia z ostatniego czasu, posługując się listą potrzeb i emocji właśnie. Nie lada zdziwieniem był dla mnie fakt, że w dwóch trudnych, a może trafniej nazwę je konfliktowymi sytuacjami omówionymi na dialogu, był fakt że zarówno ja jak i moja żona bardzo trafnie potrafiliśmy odczytać swoje emocje, które doprowadziły do kłótni lub do głębokiego niezrozumienia drugiej osoby. Zastanawiający zatem jest fakt, że pomimo trafnej diagnozy uczuć nie potrafię nimi zarządzać i nie umiem znaleźć dla niech odpowiedniego katalizatora. Nauka numer jeden z którą wyjechałem z rekolekcji – ustalenie z moją żoną jak reagować na jej emocje tak, aby nie doprowadzić do ich eskalacji.
Kolejną cenną naukę jaką dostałem, jest prosta zasada, aby unikać albo najlepiej wymazać ze słownika małżeńskiego stwierdzenia: „ ty to nigdy” oraz „ ty to zawsze”. Zadaniem, które pragnę podjąć, jest cel komunikowania się z moją małżonką w taki sposób, aby z góry nie zakładać czy oceniać jej postawy ze swojego punktu widzenia, a skonfrontować go z jej punktem widzenia.
Podczas dialogu w ostatnim dniu rekolekcji, moja żona zwróciła mi uwagę na to, aby otworzyć się bardziej na działanie Ducha Świętego. Jej refleksja miała miejsce po modlitwie wstawienniczej, podczas której Iwona podkreśliła, że aby otworzyć się na działanie Ducha Świętego, trzeba odkręcić wieko w swoim sercu i w swoim umyśle. To obrazowe i dosadne przedstawianie, uświadomiło mi, że Duch Święty nie naleje do mojego naczynia ani kropli swojej łaski, dopóki ja osobiście i dobrowolnie nie otworzę mu wnętrza swojego serca i swojego umysłu, a jedną z przeszkód, która może mi to uniemożliwiać, może być chowanie urazy z przeszłości.
Kończąc dzielenie się z grupą swoimi przemyśleniami, zwróciłem uwagę na to, że podczas gdy cała Polska w majówkę grillowała kiełbaski, my w Częstochowie u stóp naszej Matki Królowej Polski „grillowaliśmy”, czyli rozgrzewaliśmy swoje serca i swoje umysły, aby stać się lepszym współmałżonkiem, a majówka 2025 na pewno nie była czasem zmarnowanym.
Kończąc świadectwo dziękuję mojej żonie Honoracie za to, że odkryła te rekolekcje i zadbała o to, abyśmy tu się znaleźli. Dziękuję parze prowadzącej Zbigniewowi i Iwonie za niezwykłe świadectwo wiary i otwartości. Dziękuję księdzu moderatorowi Przemysławowi za duchową opiekę nad nami. Dziękuję również każdemu uczestniczącemu w rekolekcjach małżeństwu za ich postawę i otwartość. Chwała Panu!
Szczęść Boże!
Warsztaty dialogu małżeńskiego były dla mnie ogromną inspiracją do pracy nad naszym małżeństwem. Uświadomiłam sobie, że tę pracę trzeba zacząć od siebie – od szczerego spojrzenia na własne potrzeby, mechanizmy, oczekiwania i ograniczenia. Dopiero wtedy możemy naprawdę otworzyć się na drugą osobę, zobaczyć jej serce, zrozumieć jej potrzeby i język, w jakim komunikuje swoją miłość. Przypomnienie o 5 językach miłości uświadomiło mi , że każdy z nas wyraża miłość inaczej – poprzez słowa afirmacji, wspólnie spędzany czas, drobne przysługi, dotyk czy podarunki – otworzyło mi oczy na to, jak często mijaliśmy się z mężem w naszych intencjach. To, co dla mnie było oczywiste, dla niego mogło nie mieć większego znaczenia – i odwrotnie.
Sami prowadzący te warsztaty byli bardzo inspirujący – tak różni od siebie, jakby pochodzili z dwóch przeciwległych biegunów ziemi, a jednocześnie tak cudownie się dopełniający. Ich małżeńska harmonia, mimo różnic charakterów i temperamentów, była żywym dowodem na to, że kiedy w centrum relacji jest Pan Bóg, wszystko jest możliwe. Zbyszek – charyzmatyczny, pełen pasji i ekspresji – i Iwona – spokojna, opanowana, niosąca łagodność – pokazali mi, że prawdziwa jedność nie polega na identyczności, ale na wzajemnym wzbogacaniu się swoją odmiennością. Tylko Pan Bóg potrafi tak cudownie połączyć dwa różne żywioły, by razem tworzyły piękną komunię dusz.
Niezwykłe było również to, jak wielką wartość wnieśli sami uczestnicy warsztatów. Każdy z nas, mimo różnych historii i doświadczeń, był potrzebny. Tworzyliśmy wspólnotę dzieci Bożych, które szczerze pragną wzrostu – dla siebie i swoich małżeństw. To poczucie wspólnej drogi, wzajemnego wsparcia i otwartości było ogromnym umocnieniem.
Myślę , że małżeństwo to nie stan, ale droga. Droga niełatwa, wymagająca pracy, wytrwałości i zaangażowania – czasem naprawdę można powiedzieć, że to orka. Ale nie orka na ugorze! To praca na żyznej ziemi, która może wydać cudowny plon, jeśli odpowiednio o nią zadbamy. A takim duchowym nawozem, który wspiera nasz wzrost i oczyszcza nasze intencje, są właśnie rekolekcje, warsztaty i wszystko to, co pozwala nam spojrzeć na siebie oczami Boga – z miłością, ale i z prawdą.
Co więcej, uświadomiłam sobie, że żadna praca nad relacją nie ma sensu, jeśli nie zaprosimy do niej Ducha Świętego. Uzdalnia On nas do kochania nie tylko wtedy, gdy jest łatwo, ale także wtedy, gdy kosztuje to najwięcej. Uczy nas pokory, wdzięczności, przebaczenia. I nagle to, co po ludzku wydawało się nie do pogodzenia, zaczyna układać się w jedną piękną całość.
Decydując się na udział w warsztatach z Dialogu Małżeńskiego nie mieliśmy z Żoną specjalnie jakichś oczekiwań. Chcieliśmy uzupełnić naszą wiedzę w temacie dialogu a przy okazji miło spędzić trochę czasu z dziećmi. Miejsce też miało znaczenie, ponieważ czuliśmy z Żoną, że potrzebujemy podziękować za otrzymane łaski oraz zanieść swoje troski przed cudowny obraz Matki Bożej Częstochowskiej.
Nie będę się rozpisywał o wszystkich zagadnieniach, które zgłębialiśmy na warsztatach. Po prostu zachęcam do udziału w innym terminie, bo warto.
Podzielę się jednak swoimi przemyśleniami, które zrodziły się w trakcie warsztatów i tuż po nich.
Uświadomiłem sobie, że tak naprawdę nasza obecność w Domowym Kościele została poprzedzona właśnie przez dialog, kiedy to nie do końca wiedzieliśmy na co się decydujemy. Rozmowa o tym czy warto, czy mamy na to czas ale również o owocach, które możemy zebrać wstępując do DK. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że DK stworzy mi więcej okazji do rozmów/dialogów z Żoną:)
Jakiś czas temu zaobserwowałem, że kiedy nie ma tej rozmowy między nami z oczywiście różnych powodów, praca, obowiązki, itd., itp. to brakuje nam energii na pozostałe zobowiązania. Ta rozmowa jest jak paliwo, które daje nam energię do działania. Oczywiście to paliwo też musi być najwyższej jakości. Tak więc dialog powinien być szczery, przepełniony miłością, bez pośpiechu i w obecności Ducha Świętego.
Po warsztatach postanowiliśmy z Żoną, że będziemy skupiać się na tym co nas łączy a nie dzieli.
Chcę traktować Dialog Małżeński jakbym rozmawiał ze swoim idolem. Jestem jej ciekawy, mam mnóstwo pytań, chcę ją poznawać i odkrywać i jednocześnie wszystko wybaczać jak wierny fan, który jest w stanie dla swojego idola zrobić wszystko.
Analogicznie do Ewangelii według św. Mateusza o człowieku roztropnym, który swój dom zbudował na skale tak również dialog uważam za fundament, na którym chcemy budować swoje małżeństwo. Im ten fundament będzie mocniejszy, tym mocniejszy będzie nasz związek.
Na zakończenie podziękowania dla ks. Przemysława i par prowadzących Iwonie i Zbyszkowi oraz Marcie i Jackowi, robicie świetną robotę:).
Podziękowania również dla wszystkich małżeństw współuczestniczących i ich dzieci oraz animatorów. Taka była Wola Boża, abyśmy się tam wspólnie spotkali i wzajemnie ubogacali:)
Za to wszystko Chwała Panu.
„Wstań z kanapy”
Przyjechałam na te rekolekcje z myślą, że wreszcie dowiem się, co słychać u mojego męża. Jakkolwiek to brzmi, było w tym trochę ironii ale i dużo prawdy. A prawda była taka, że mijaliśmy się, nie mieliśmy czasu na spokojną rozmowę, a o randce mogliśmy zapomnieć. Za zaistniałą sytuację obwiniałam męża, który unikał rozmów i uciekał do swoich zajęć. Ale na rekolekcjach Pan Bóg nie pytał o mojego męża, pytał o mnie i moje serce. Zrozumiałam, że zmienić mogę tylko siebie…
Na rekolekcjach dostałam narzędzia, czas i pomoc wspaniałych osób aby te zmiany wprowadzać w życie. Oczywiście nic samo się nie zrobi ale z Bożą pomocą i otwartym sercem możliwe jest wszystko. Proszę Boga o jedno aby nie zakopywać tej wiedzy w swojej norce i nie wracać do starych nawyków. To ciężka praca ale już przynosi owoce.
Więc jeśli chcesz zainwestować w swoje małżeństwo i poprawić relacje ze swoim współmałżonkiem to wstań ze swojej kanapy i zasuwaj na rekolekcje. To inwestycja na całe życie.
Prowadzący w trakcie konferencji kierowali nas ku prawdzie, że małżeństwo to komunia osób, którą złączył Bóg. Czasem jednak człowiek rozdziela ją swoim działaniem.
Poznaliśmy zasady dobrego dialogu, a przede wszystkim tę, że wszelkie zmiany warto zaczynać od siebie. Bo właśnie na siebie mamy największy wpływ. Wartościową wskazówką była zachęta do poznawania temperamentów: swoich, małżonka, dzieci i innych osób w rodzinie oraz otoczeniu oraz pięciu języków miłości i posługiwania się nimi.
Podczas dialogów mogliśmy korzystać z bardzo rozbudowanej listy potrzeb oraz emocji, nastrojów i uczuć. W trakcie jednego z czterech dialogów mieliśmy też okazję poznać, a następnie przećwiczyć, metodę czterech kroków z porozumienia bez przemocy.
Dialogi, konferencje oraz spotkania w grupach wzajemnie się uzupełniały. Sporo czasu i uwagi poświęciliśmy też osobie Ducha Świętego i rozeznawaniu woli Bożej w małżeństwie i rodzinie. Wspaniałym dopełnieniem tego tematu i momentem duchowego napełniania były: modlitwa dziękczynna małżonków za siebie nawzajem, adoracja oraz modlitwa wstawiennicza poprowadzona przez Iwonkę i Zbyszka, a zakończona indywidualnym błogosławieństwem Najświętszym Sakramentem.
Z rekolekcji w Częstochowie zabraliśmy wiele wyjątkowych wskazówek i myśli, które zamierzamy wcielić do naszego małżeńskiego i rodzinnego życia. Wśród nich są te, żeby być proaktywnym, nie bać się zmian w życiu i zaczynać je od siebie, zaakceptować rzeczywistość stając w prawdzie („Poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli”), uznać własne ograniczenia („Wystarczy ci Mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali”) i w końcu zastąpić oczekiwania nadzieją, która „zawieść nie może”. Zachętę do tego, żeby nigdy nie ustawać w nauce budującej komunikacji stanowiło: odkrywanie bogactwa w różnorodności, konfrontowanie się ze swoimi oczekiwaniami, podjęcie decyzji, żeby nie oddawać bycia szczęśliwym w inne ręce i aktywować wdzięczność w swoim życiu.
Szczęść Boże,
Słuchając wypowiedzi małżonków na naszych warsztatach, w większości kobiety były tą ziemską siłą sprawczą, która przywiodła nas właśnie w to miejsce i w ten czas. Ale ja wiem, że to sam Pan Bóg sprawił, że wzięliśmy udział w rekolekcjach.
Pewność, że mamy jechać była we mnie od początku. Takie przesłanie dostałam podczas namiotu spotkania. Trudności pojawiły się na miejscu. Przyszła choroba naszej córki Rozalii, która postawiła pod znakiem zapytania naszą obecność na warsztatach.
Lekarz na SORZe powiedział, że wirus tylko może się rozwinąć i sugerował powrót do domu. Daliśmy sobie czas do rana. I to był ten czas, w którym Pan Bóg działał dla naszej córki najmocniej. A jednocześnie dla naszego małżeństwa. Córka wstała zdrowa i pełna energii.
Po raz kolejny dostałam lekcję pokory i przypomnienie, że tylko poprzez pełne zaufanie Bogu wszystko jest możliwe, bowiem „dla Boga nie ma nic niemożliwego”.
Zostaliśmy na warsztatach i to był wspaniały czas. Nasi Kochani prelegenci – Iwona i Zbyszek przypomnieli nam jaki sens jest w samej przysiędze małżeńskiej, jakim wspaniałym darem dla dwojga kochających się ludzi jest sam sakrament małżeństwa, i jakie mamy szczęście, że możemy razem dążyć do świętości.
W trakcie warsztatów przypomniałam sobie jak wielkim darem dla mnie jest mój Mąż. Codzienność zabija pomiędzy małżonkami jedność, czułość i troskę. Zapominałam o gestach, miłych słowach i radości. Nie doceniałam tego, że Mąż się do mnie uśmiecha i życzy miłego dnia. Przyjmowałam to jako codzienność, która jest, a nie jako dar który dostaję jako wyraz miłości.
Dopiero kiedy pomiędzy nas wkradły się urazy, oziębłość i brak reakcji na czułość; zrozumiałam, że brak mi tej codzienności, która tak naprawdę pokazuje miłość mojego Męża i jego starania.
Udział w warsztatach pozwolił nam obojgu otworzyć się na siebie, pokazał jak się lepiej słuchać, jak dbać o siebie nawzajem poprzez służbę sobie. Już nie ja, ale My. I za to Wam Iwonko i Zbyszku dziękujemy.
Jesteście wspaniałymi wysłannikami Pana, aby nam wskazywać drogę do serca współmałżonka poprzez wiedzę, psychologię, techniki komunikacji, a nade wszystko poprzez okazywanie sobie miłości wzajemnej. Chwała Panu!!!
Z pozdrowieniami